Nordkapp na 3 Kołach: Niezwykła Wyprawa Kamila
Rowerem na Nordkapp
Przejazd i czas
Nordkapp przylądek północny, najdalej na północ wysunięty fragment Europy, dobre kilkaset kilometrów za granicą koła podbiegunowego gdzie jest norweski wiatr, skały i wszędobylskie renifery. Jak dotychczas rowerem na Nordkapp to wyprawa życia, która trwała 152 dni od 8go maja do 6go października 2023r w trakcie której przejechałem 10420km, przejeżdżając przez 7 krajów i 5 stolic.
Skąd w ogóle zrodził się pomysł na wyprawę rowerową na Nordkapp i jaka była geneza tego przedsięwzięcia?
Podróże rowerowe z sakwami rowerowymi kręciły mnie od dawna i z wypiekami na twarzy patrzyłem na relacje kolegi z klasy, który pojechał z kumplem z samej Warszawy do Grecji. Sam jednak swoje samotne podróże rowerem zacząłem kilka lat później w 2017r po perturbacjach zdrowotnych i zacząłem podróżować po Polsce. Mniej więcej w tym czasie spoglądałem na Youtube jak inni ludzie podróżują budżetowo rowerem po świecie aż natknąłem się na motocyklowy wyjazd na Nordkapp. Temat o tyle mi bliski, że było dużo obcowania z przyrodą. Równolegle w moim miejscu pracy, kierownik, który jest niezłą powsinogą i przemierzył pół europy, opowiadał o Skandynawii, więc ziarno włóczykija zostało zasiane już wiele lat temu. Kwestią czasu było to, kiedy na ten kierunek się zdecyduję. W niecały rok po pierwszej podróży zacząłem planować wyjazd rowerem na Nordkapp, licząc się przy tym z pobłażliwymi uśmieszkami ludzi, dowiadujący się o tym pomyśle. No bo gdzie rowerem na Biegun. Zmarznę i zjedzą mnie Wilki wraz z Niedźwiedziami a Pingwiny dokończą. Pomińmy fakt, że biegun północny to zdecydowanie nie to samo, co koło podbiegunowe, które ma ogromy obszar, również w europie, a szczególnie przylądek północny, a dodatkowo nieliczne wilki i niedźwiedzie są na granicy z Rosją a pingwinów niestety tam brak.
Ogólny zarys przejazdu i czas
Na początku postanowiłem zobaczyć trasę na mapach i ile by mi to zajęło. Wiele osób dojeżdżało z Polski w niewiele ponad miesiąc wybierając trasę z przeprawami promem Świnoujście-Szwecja / Helsinki-Tallin. Alternatywą jest trasa przez Niemcy do Norwegii i przez Rosję. Jednak ten scenariusz odrzuciłem, dopuszczając te dwa promy na trasie.
Trasa rowerem na Nordkapp powinna wynieść zatem 3 miesiące tułaczki, zakładając, że jadę względnie prostą trasą z dwoma promami i pokonuje średnio robię 80km dziennie.
Jeżdżąc palcem po mapie, wydłużałem trasę o kolejne tygodnie aż plan zatrzymał się na 4 miesiącach jazdy. Jednocześnie, z własnego doświadczenia, wiedziałem, że mój czas realizacji dłuższego przejazdu potrafił wydłużyć się o jedną trzecią, więc na wyprawę zarezerwowałem pięć miesięcy, jak się potem okazało, słusznie.
Sugerując się wyłącznie planem przejazdu, jaki miałem zapisany w tabelce, dzień po dniu z ilością kilometrów, miałem wrócić do domu na przełomie sierpnia i września. W rzeczywistości 21go sierpnia wyjechałem dopiero z Nordkappu a do domu dojechałem na początku października i ten etap zamknąłem w 51 dni.
Na całej trasie było wiele miejsc i sytuacji, które zatrzymały mnie na dłużej niż planowałem:
- Prom do Szwecji przesunałem o 2 dni
- Hamar (100km na północ od Oslo) gdzie zatrzymałem się na weekend u rodaków i po rozmowach o okolicy zmieniłem trasę na o wiele dłuższą pętlę, co wydłużyło czas przejazdu na tym etapie o kilka dni.
- Fiord Geiranger gdzie spędziłem 4 dni
- Lofoty gdzie przedłużyłem pobyt o 2-3 dni
- Lodowiec Stendalsbreen 1 dzień
- Nordkapp, gdzie spędziłem 5 dni.
Statystycznie robiłem dziennie 73km, nie licząc dni postojowych. Bywały etapy, gdzie robiłem zarówno o wiele więcej jak i mniej kilometrów na dzień. Przykładowo:
- Południowa Norwegia – 54km dziennie
- Finlandia – 79km dziennie
Wynikało to z jednej strony z ukształtowania terenu i podjazdów a z drugiej z krajobrazu samego w sobie. W Norwegii każdy zakręt obfitował w bajeczne widoki a w Finlandii, która ma o wiele łagodniejsze ukształtowanie terenu, były po prostu lasy i znacznie mniej miejsc typowo fotograficznych, choć nie mniej pięknych na swój sposób.
Jak planowałem trasę
Trasę planowałem przed wyjazdem w wolnych chwilach w domu przy pomocy map google i mapy.cz te pierwsze mają ograniczenie ponieważ mogą nie wskazać drogi w okresie zimowym, dla roweru, ze względu na fakt, że niektóre drogi są zamknięte w zimę.
Ważną mapą jest https://www.sykkelveg.no/latest. gdzie są Norweskie tunele i oznaczona możliwość przejazdu rowerem. Nie wiem jak wygląda sprawa aktualizacji tej mapy, jednak ja nie miałem większego kłopotu z przejazdami. Zawsze też można zerknąć na street view czy jest zakaz przed tunelem.
Na wyprawie rowerem na Nordkapp moją intencją było obcowanie z przyrodą, więc zasadniczo omijałem większe miasta i wybierałem tułaczkę poza aglomeracjami. Wielokrotnie spoglądałem na street view, gdzie można znaleźć bajeczne miejscówki a będąc już na wyprawie, po prostu robiłem to z poziomu telefonu. Będąc już w Skandynawii, poza wyznaczoną już trasą, sprawdzałem kiedy będzie kolejny sklep, ponieważ jeżeli “dobrze” zaplanuje się trasę, to sklepu można nie uświadczyć i przez 300km. Zwykle najdłuższe odcinki bez sklepów wynosiły do dwóch dni drogi.
Organizacja bagażu na Nordkapp
Jednym z pierwszych wątków jaki miałem do rozgryzienia, był sposób zapakowania się na wielomiesięczną tułaczkę. Z tytułu stylu podróżowania zabieram sporo rzeczy i ilość bagażu jest powiększona również przez pasję filmowo fotograficzną (około 10kg), a bez tego nie zamierzałem w ogóle ruszać. Chciałem wycisnąć z tego wyjazdu możliwie najlepszy materiał.
Zakładając, że wyjadę w maju, będę jechać przez 4 miesiące, spoglądałem na pogodę wstecz i widziałem, że istnieje niewielkie ryzyko krótkookresowych załamań pogody za kołem podbiegunowym w postaci -5C, w najgorszym scenariuszu, przez kilka dni.
Ubrania powinny pokrywać zakres temperatur od -5C w górę łącznie z warunkami deszczowymi, które są nierozerwalne ze Skandynawią. Inna sprawa, że o ile mrozów nie trafiłem to w ruch poszły również te najcieplejsze ubrania.
Planując wyprawę rowerem na Nordkapp dość szybko doszedłem do wniosku, że nie zmieszczę się w mój standardowy zestaw cztery sakwy rowerowe + dwa worki transportowe. Nie znaczy, że nie jest to możliwe oczywiście. Mój styl po prostu determinuje większą ilość bagażu szczególnie jeżeli na wyprawach chce być możliwie najbardziej niezależny.
Z całej oferty rynkowej padło na przyczepkę rowerową. W trakcie tego procesu spoglądałem na przyczepki rowerowe jedno i dwukołowe. Dwukołowe mają absurdalnie gigantyczną pojemność i pół domu można w nich zmieścić, jednak wadami, z mojego punktu widzenia, są długość, szerokość, ciężar i koła mniejsze niż w rowerze. W konsekwencji nie będę mógł wjechać w ciasne miejsca a niestandardowe koła wymuszają na mnie zakup innych niż w rowerze opon i dętek.
Jednokołowe platformowe również potrafią mieć absurdalną wagę nawet kilkunastu kilogramów, niestandardowe koło, choć względnie wystarczającą powierzchnię bagażową i o wiele mniejszą szerokość, więc umożliwia wjazd w trudniejsze miejsca. Wybrałem jednokołową przyczepkę rowerową Extrawheel, która wyróżnia się swoją znacznie mniejszą wagą w porównaniu do innych konstrukcji. Dodatkowo, nie jest szersza od samego roweru, a jej ładowność pozwala na komfortowe przewożenie dwóch dużych sakw, co idealnie spełnia moje potrzeby.
A czy mogłem dołożyć do roweru większe sakwy rowerowe i nie zabierać przyczepki do roweru? Teoretycznie tak… Litrażowo, wszystko by się zgadzało, ponieważ mogłem kupić na rower 4 sakwy po 35l + worki 35l + 20l czyli 195l vs 2×12,5 +2×20 + worki 35l + 20l (120l) + przyczepka Extrawheel, w zależności od modelu toreb rowerowych, od 40l do 100l w komplecie.
Niestety, rama mojego roweru, która absolutnie nie była przez producenta przewidziana do tego rodzaju turystyki, zaczyna pracować w trakcie jazdy przy tak dużej wadze sakw i jazda staje się nieprzyjemna i też niebezpieczna. Pierwotnie padło na przyczepkę Voyager pod standardowe sakwy rowerowe a skończyło się na modelu Brave z kompletem sakw 2x35l, które dzięki swojemu krojowi bardzo dobrze trzymają kształt i dają taką pojemność, że można luzem gruzu nawrzucać a i tak się zapakuję, przy jednocześnie niskiej wadze konstrukcji i tym samym kole co w rowerze, więc w razie awarii, używam choćby tej samej dętki co w rowerze.
Moje spostrzeżenia odnośnie przyczepki rowerowej:
- W trakcie jazdy przyczepka nie wypięła się ani razu i nie ukrywam, że często się za siebie oglądałem jak paranoik, ponieważ nie czułem jej obecności w trakcie jazdy.
- Czułem ją jednak po całym dniu podjazdów i kiedy pokonywałem wyższe przeszkody typu krawężnik. Nie było to jednak w żaden sposób uciążliwe.
- Przyczepka potrafi oddać swoją energię, jeżeli szarpniemy kierownicą. Całe szczęście takie incydenty z mojej strony są rzadkością.
- Producent zastrzega, że nie powinno się przekraczać z przyczepką prędkości 35km/h. Przy jeździe swobodnej z góry znacznie przekraczałem sugerowaną prędkość i nie sprawiała ona kłopotów dopóki nie wykonywało się gwałtownych szarpanych manewrów. Nie mniej, nie zachęcam, nie polecam.
- Jeżeli przyczepka jest Bardzo ciężka i bardzo ostro hamujemy, można odnieść wrażenie, że pcha ona rower i wpływa na drogę hamowania i sterowność całego zestawu. Mówimy o sytuacjach hamowania z 50km/h do 0 w najkrótszym możliwym czasie. Przypomina to 1:1 sytuację kiedy hamujemy samochodem z przyczepą i jest ona proporcjonalnie ciężka do reszty zestawu.
- Bardzo dobrze śledzi tylne koło i nie ma kłopotu z zahaczeniem o mijane przeszkody.
- Cofanie wymaga wprawy.
- Części zapasowe do przyczepki nie były potrzebne.
Po kilkunastu tysiącach kilometrów uważam, że przyczepka rowerowa Extrawheel to był bardzo trafiony wybór i dziś, gdybym jechał jeszcze raz, zabrałbym ją ze sobą jeszcze raz bez zająknięcia. Jeżeli jeździmy rekreacyjnie a nie na wyścigi i złamanie karku to jest idealne rozwiązanie.
Nordkapp Rowerem: Przed i Po Wyjeździe – Praktyczne Wskazówki i Inspiracje
Nie potrzebujesz doskonałej znajomości języka żeby podróżować. Jak wygląda nauka języka w Polskiej szkole, dobrze wiemy. Mój angielski, po kilkunastu latach od matury, jest na poziomie Kalego i rok przed wyjazdem, dzień w dzień tłukłem przez ponad godzinę dziennie aplikacje do nauki języka. Niestety zawsze poległem na gramatyce. W końcu zaczęłam uczyć się słówek i… to mi wystarczyło, żeby nie umrzeć z głodu i brudu. W ostateczności nikt mnie nie zastrzeli tylko dlatego, że nie znam języka, który w Skandynawii zna niemal każdy, od dzieci począwszy. Zwykle uprzedzałem rozmówców na początku, że mój angielki jest łamany a w ostateczności używałem tłumacza google w telefonie, który ma również prawie każdy. Zwykle nikt z tym faktem nie miał problemu a rozmówcy są na tyle kumaci, że domyślą się o co mi chodzi w podstawowych kwestiach. Fakt, że trochę straciłem, ponieważ nie mogłem dowiedzieć się wielu rzeczy od spotkanych ludzi, ale całe szczęście relacje międzyludzkie nie są moim głównym zainteresowaniem w trakcie podróży. Inna sprawa, że każda nacja ma swój język angielski. O ile w żartach spotkać można “hinduski angielski”, tak ma to przełożenie na inne narody i czasami ciężko było zrozumieć te same zwroty i, dla przykładu, dopiero po podaniu sąsiadujących krajów załapałem, że mój rozmówca jest z Belgii, o co chyba się obraził, jednak to nie ja, tym razem, mówiłem wyjątkowo niewyraźnie.
Planowanie noclegów
Sprawa wyglądała dwojako. Na etapie planowania w domu, wybierałem miejsca do noclegu na dziko przez mapy gogole i street view. Na trasie, jeżeli odbiegałem od planu, szukałem noclegu w dokładnie ten sam sposób, jednak z poziomu telefonu a nie komputera. Inna sprawa, że noclegi czasami zdarzały się przypadkiem, jak miało miejsca na Lofotach, kiedy zgarnęli mnie Polacy i zaproponowali nocleg u siebie. Bywały również momenty kiedy nie miałem internetu – co było rzadkością w porównaniu do Polski, gdzie miejsc bez zasięgu mam wrażenie, że jest o wiele więcej – i wtedy po prostu szukałem na bieżąco, rozglądając się po okolicy w trakcie jazdy.
Innymi narzędziami były również mapy:
Do Fińskiej infrastruktury nie zawsze jest łatwy dostęp rowerem, jednak można dzięki nim zaplanować bardzo wiele. W większości przypadków Szwedzkich i Fińskich, jest miejsce na nocleg, ognisko i opał.
Namiot czy hamak?
Przez 152 dni podróży, zaliczyłem 71 noce w hamaku i 52 w namiocie.
Na wyprawę rowerem na Nordkapp zabrałem zarówno hamak jak i namiot. Czemu? Moja filozofia była następująca. Namiot będzie z pewnością momentami jedynym w czym mogę przenocować ponieważ w wielu miejscach nie będzie do czego się przyczepić z hamakiem, zwłaszcza za kołem podbiegunowym. Więc Namiot już na liście się znalazł. Chciałem też zabrać tarpa (płchata biwakowa, “dach” nad hamak), który jest bardzo przydatny, żeby zorganizować kawałek zadaszenia na czas przystanku czy posiłku gdzie brak innego zadaszenia i chcę osłonić się od deszczu lub wiatru.
Mój tarp Lesovik Heksa waży nieco ponad 500g i zajmuje niewiele miejsca. W Tym momencie, dołożenie hamaka o wadze 800g przy całym ekwipunku i pojemności sakw, nie stanowi w zasadzie żadnej zauważalnej różnicy a osobiście zdecydowanie preferuję nocleg w hamaku niż w namiocie. Lepiej w nim wypoczywam i mój kręgosłup sobie to chwali. Oczywiście jest to rzecz gustu i nie każdemu to będzie pasować, ponieważ zarówno hamak jak i namiot mają swoje ograniczenia. Traktuje to jako dwie różne formy noclegu, które wykazują zupełnie inne, uzupełniające się cechy. W namiocie rozbiję się na kawałku płaskiego gruntu, a hamak od tego gruntu jest niezależny.
Jeżeli miałbym zabrać tylko jedno na Nordkapp, były to namiot. Po Polsce jednak od kilku lat podróżuję z hamakiem i nie planuję zmian w tym zakresie. Dobieram narzędzia adekwatne do celu.
Nordkapp rowerem: Ile to kosztuje?
To zależy… I nie jest to odpowiedź wymijająca, ponieważ jest to zależne od bardzo wielu czynników.
- Ile czasu jadę (wydatek dzienny x czas podróży)
- Jaki mam styl podróży
- Jaki mam/kupuję rower
- Serwisuję rower samodzielnie czy odsyłam do serwisu
- Ile kosztuje eksploatacja sprzętu
- Jaki sprzęt biwakowy
- Co jem na trasie
- Czy i ile zwiedzam
- Nocuję na dziko czy po kempingach
- Czy i Jaki sprzęt foto-video
- Opłaty na czas wyjazdu (czynsz, prąd, gaz)
- Ubezpieczenie
- Pamiątki na trasie
Głównym kosztem jest jedzenie. W moim przypadku Statystycznie na jedzenie wydawałem 96zł na dobę. Z kolei Czech, którego spotkałem w Finlandii, twierdził, że przewidywał, z sukcesem, 5-6 euro na dzień.
Podsumowanie wydatków w trakcie wyprawy w moim przypadku wyglądało w następujący sposób
Spożywcze | 14528 |
Atrakcje (muzea, kajak, łódź) | 1238 |
Kempingi i noclegi | 1603 |
Restauracje (MC Donalds, KFC) | 243 |
Pamiątki, magnesiki, bluzy | 4074 |
Inne wydatki* | 4290 |
Suma z konta Revolut i PL | 25976 |
Inne wydatki: Tarp (który zgubiłem), spodenki, Kartusze, kable jack-jack, lampka czołowa, dysk ssd (żeby wrzucić zdjęcia i filmy), przewód linki przerzutki, wysyłka 2 paczek do Polski, opona, pilot do aparatu, filtr na obiektyw, klej/nafta/, prom.
Podsumowanie Wyprawy Nordkapp rowerem: W Poszukiwaniu Północnych Przygód
Wyprawa rowerowa na Nordkapp była niezapomnianym doświadczeniem, które na zawsze pozostanie w mojej pamięci. To podróż, którą rozpocząłem z dreszczykiem emocji i dużą dawką niepewności, ale teraz, gdy jestem z powrotem, mogę szczerze powiedzieć, że była to najwspanialsza przygoda mojego życia. Zapraszam na zwiastun filmu z wyprawy rowerem na Nordkapp
Z rowerowymi pozdrowieniami (bloger i podróznik) Kamil – https://www.facebook.com/Okoloroweru